Udomowione istoty ze statusem matki, żony, gospodyni domowej oraz wszystkim pomiędzy. Niezdolne do podejmowania decyzji politycznych, do decydowania o sobie, a nawet o własnym ciele. Istota stworzona do życia domowego, kobieta. W małżeństwie czerpie radość z wykonywania prostych czynności domowych. Jest predysponowana do bycia matką, a przyjemność czerpie z układania w szafach. Brak jej inteligencji oraz charakteru.
Kobiety, które pełniły drugoplanowe role, które nieraz roiły histerie, łamały paradygmaty a co gorsze żyły w cieniu mężczyzny. Kobiety, które nie pasowały do wizji udomowionego stworzenia, o niecą sprawniejszych funkcjach poznawczo mózgowych. Nie po to, aby brać, sprzątać, gotować, rodzić, umilać czas przy fortepianie, ale po to, aby tworzyć, dzieła godne Shakespeare, ale nie docenione a nieraz nieusłyszane.
Niespełniona artystka z polskiego domu oraz tragiczny los Judith Shakespeare.
Krocząc korytarzami Muzeum Narodowego w Warszawie, niemożliwe jest przeoczyć wyjątkowo wyeksponowany potężnych, rozmiarów obraz. Obraz przedstawia bardzo dobrze znaną scenę „Bitwy pod Grunwaldem”. Najsłynniejsze i spektakularne dzieło najwybitniejszego twórcy malarstwa histerycznego, nie tylko w Polsce, ale i w Europie, Jana Matejki. Na bocznych ścianach skromnie, ale z dumą wiszą jego pozostałe prace: jak Stańczyk, który duma nad stratą Smoleńska oraz jeden, taki którego czar przykuł moją uwagę. Porter córki, Heleny z krogulcem gdzie Matejko przedstawił ją jako rozkwitającą staropolską piękność. Nic dziwnego, że obraz został sprzedany za 15 mln złotych.
Gdyby Szekspir miał siostrę – fantazjowała Virginia Woolf – siostrę równie albo i bardziej utalentowaną niż on sam, najprawdopodobniej nigdy nie usłyszelibyśmy o niej:
„Gnała ją jednak siła talentu. Spakowała niewielki tobołek i pewnej letniej nocy spuściła się po linie przez okno i ruszała droga do Londynu. Nie miała jeszcze siedemnastu lat, a jej talent nie ustępował w niczym zdolnością ptaków, które śpiewały wśród drzew. Miała niezwykły bystry umysł oraz dar, taki jak dar jej brata, nadawania melodii słowom. Tak jak on rozsmakowana była w teatrze. Stanęła więc u jego bram, pragnęła grać…”
Virginia Woolf, Własny pokój
Judith została wyśmiana, bo żadna kobieta nie mogłaby zostać aktorką. Upokorzona, niedoceniona samotna, a w dodatku brzemienna zabiła się pewnej zimowej nocy. Leży pogrzebana przed tawerną Elephant and Castel. Jej siła talentu oraz głód życia nigdy nie zostały zaprezentowane świtu, a pewnie mogłaby przyćmić talentem brata.
Helena z Matejków Unierzyska
Losy Heleny potoczyły się jednak inaczej. Utalentowana córka Matejki w malarstwie i rzeźbie nigdy nie zdobyła rozpoznawalności, a sztuką zajmowała się jedynie amatorsko. W 1981 pierwszym roku wyszła za mąż za malarza Unierzyskiego. Za poświęcenie sprawie polskiej 29 października 1930 r. prezydent Ignacy Mościcki odznaczył ją Medalem Niepodległości, zmarła w wieku sześćdziesięciu pięć lat, a jej ciało zostało należycie pochowane.
Przeglądając strony internetowe, natknęłam się tylko na dwa dzieła Heleny. Oprócz krótkiej historycznej wzmianki wiadomo tyle, że była malarką, rzeźbiarką i córką wybitnego Jana Matejki.
Zastanawiasz się pewnie, co ma wspólnego tragiczny, los fikcyjnej Judith oraz Heleny z Matejków? To, co zapewne by je łączył to brak przestrzeni, pieniędzy i bieda, bieda intelektualna, gdzie wg. Virgina kobiety zawsze były biedne, od początku istnienia świata. Dawano im mniej intelektualnej wolności niż synom ateńskich niewolnikom. Wolności, z której rodzą się wielkie dzieła literatury.
Gdyby Helena byłaby chłopcem?
Zamiast dziewczynki w sukience z długimi opadającymi włosami, zostałby sportretowany chłopiec w niebieskim kubraczku, niesfornych kosmykach koloru kasztanowego oraz o łagodnym, ale i stanowczym spojrzeniu. Ojciec wysłałby go do najlepszej szkoły i sam pewnie by go uczył malarstwa. Chłopiec miałby okazje od dziecka z fascynacją przyglądać się jak płynne ruchy ręki i nadgarstek ojca poruszają się w górę i w dół, nie odrywając pędzla od płótna, aby sam je później naśladować. Poślubiłby piękną kobietę z dobrej klasy, która powiłaby mu dwójkę dzieci. Kontynuowałby malarstwo, po czym za sprawą ojca szybko zyskałby sławę. Jego dzieła pewnie wisiałaby dumnie obok Bitwy pod Grunwaldem.
Zamiast tego to Helena musiała spełnić się w roli żony. Mąż wyrażał dezaprobatę do korzystania z jego pracowni. Nie raz w milczeniu inspirował się jej pracami, ale nigdy głośno się do tego nie przyznał. Nie dane jej było posmakowanie choćby kęsa siły talentu, jaki mieli jej ukochany czy ojciec. Jak przystało na porządną kobietę, ograniczyła pasję to hobby. Pozbawiła się tym samym energii, która napędza, daję spełnienie i pełnię życia. Jednak żar i namiętność serca artysty nigdy nie umiera – targały nią jak sztormowe chmury nad wzburzonym morzem. W przypływie gniewu zniszczyła swój portret w sukni ślubnej, który niegdyś namalował dla niej Jan Matejko. Dopiero pomoc ofiarom działań wojennych ukoiła jej nieco chore nerwy, nadając życiu jakiś kierunek i cel.
Dopisała do historii mały suplement, nadając mu rzecz jasna odpowiednio bardzo skromy tytuł. Żyjąc w cieniu jakiegoś wielkiego mężczyzny. Pełniąc drugoplanową rolę, żony, córki, muzy, kochanki, kobiety – artystki, gdzie stały za NIMI.
Oczywiście to tylko spekulacje przy stole z Virginią. Może nigdy nie chciała wejść na główną scenę i przyćmić swym talentem męża. Może po prostu go nie miała
Źródło
Marek Teler, Niespełniona artystka o wielkim sercu. Losy córki Matejki, „Historia bez tajemnic” , online: http://www.historiabeztajemnic.pl/nowozytnosc/niespelniona-artystka-o-wielkim-sercu-losy-corki-matejki,3016.html, dostęp: 13.01.2023
Fragmenty książki: Virginia Woolf „Własny pokój”